Odpowiedź jest prosta i mogłabym ją zawrzeć w jednym zdaniu... ba nawet w dwóch wyrazach. Aby jednak nie zakończyć przedwcześnie moich przemyśleń, przytoczę pewną historię, która przytrafiła mi się jakiś czas temu. Otóż przy okazji pewnego wyjścia postanowiłam ubrać moje pantofle of Kurta Geigera(te różowe z czerwonym, grubym obcasem). Buty te są wygodne (pojęcie względne rozpatrywane tylko i wyłącznie w porównaniu z innym obuwiem w przedziale wysokości obcasa powyżej 7cm), niemniej jednak pokonanie odległości 150 m dzielących mnie od auta zaowocowało okrutną potwarzą. Panowie komentatorzy, spożywający napoje chłodzące pod parasolką w barowym ogródku, zgodnie poddali w wątpliwość moją umiejętność poruszania się w szpilkach. Pozostało mi jedynie przełknąć gorycz upokorzenia i poczłapać dalej do bezpiecznego punktu.
Ile to razy każda z nas rezygnowała z "przyjemności" chodzenia w obcasach ze względu na stan chodników?? Wizja potknięcia się, złamania nogi bądź (o zgrozo!!!) zniszczenia ulubionej pary butów skutecznie przekonuje mnie do ubrania "papci". Swoją droga producenci seriali takich jak chociażby "Sex w wielkim mieście" powinni ostrzegać przez emisją, że sceny, w których Carrie przemyka ulicami Nowego Jorku w swoich butach od Manolo są wyreżyserowane i nie powinno się ich powielać w "prawdziwym życiu". Chyba, że wyboje, dziury i nierówności to domena tylko i wyłącznie naszych polskich chodników. Wątpię.
Suma sumarum miejska dżungla nie jest przyjaznym środowiskiem dla naszych ukochanych butów. Jak sobie z tym radzić? Rezygnować z wysokich obcasów a może nosić ze sobą cały arsenał w postaci obuwia na zmianę?
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Powód macie niżej... Powiem tylko tyle, że to, co mnie spotkało było najzabawniejszym i zarazem najstraszniejszym modowym doznaniem mojego życia. Idę sobie jak gdyby nigdy nic ulicami Poznania, aż tu nagle trafiam na wyrwę, coś stuka o krawężnik a ja czuję, że tracę grunt pod stopą (dosłownie). Odwróciłam się z ciekawością aby zobaczyć, co tak miękko odbiło się od ziemi. Był to...
Czułam się po części jak Victoria Beckham. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Miałam tylko nadzieję, że nikt z przechodniów nie widzi tego brakującego szczegółu.
Diagnoza jest prosta. Pan szewc naprawił mi obcas ale stwierdził, że takie wysokie buty nie nadają się na nasze chodniki. Cóż, życie.
24 komentarze:
jakiś czas temu wyglebiłam się w centrum Krakowa dzięki cudownym chodnikom. jest to frustrujące...biedne Lity!
o matko aż strach ! wiem co przechodzisz, te chodniki są straszne !
oj współczuję! mi kiedyś przydarzyła sie podobna historia, kiedy przemierzając zimą również poznańskie pasy w strone dworca głównego w moich kozakach na szpilce pękł obcas w połowie! Twoje buty przynajmniej dało się yratować, moich już nie :)
moje ukochane szpilki dziwnie często trafiają na dziury w chodnikach (te pomiedzy płyami) i obcas się klinuje!
:( niech ktoś zainteresuje sie wreszcie stanem chodników nie tylko w centrum warszawy :)
www.liveitup.tk
o niee:( co za okropny widok:(
Takie ładne butki i taka nieładna historia :(
http://lovehaberdashery.blogspot.com
aż się przeraziłam, jak zobaczyłam te zdjęcie, a myślałam że lity są niezniszczalne ;) co do poznańskich chodników- hmm... w środku miasta nie są najlepsze ;)
Chyba powinnyśmy wyjść na ulicę z transparentami. Albo zażądać odszkodowań za straty moralne i finansowe :D.
Lity wbrew pozorom nie są niezniszczalne. W sumie patrząc na te buty z perspektywy czasu stwierdzam, że nie jest to najlepsza jakość ale styl cały czas mi się podoba.
o rany, butowy koszmar. nie spodziwałabym się.
obserwuję Cię, podoba mi się Twój blog. ciekawie piszesz i mam przeczucie, że kiedyś będziesz znaną szaf... tfu, nosicielką ubrań : D
pozdrawiam,
http://dziecinnosc.blogspot.com/
Dzięki Zuzia to bardzo miłe
Such a amazing blog!
Check out mine ;)
aż przykro patrzeć na ten złamany obcas :/
mnie się to zdarzyło raz w życiu, w zimie, w zaspie i niestety owego obcasa nie udało się znaleźć, szewc wymienił mi na nowe, ale po tej wymianie buty mi się odwidziały.
Jak na razie mnie się to nie zdarzyło, ale było blisko. Aż szkoda butów;/
http://dziewczynakomornika.blogspot.com/
jeju ale współczuję, mam nadzieję że da się to jakoś naprawić?
Lity to moje marzenie :)
zapraszam do czytania mojego bloga :)
ups nie doczytałam do końca notki, dobrze że się naprawił, pozdrawiam :)
biedny bucik...
moje zdarcie obcasów to przy tym nic;p
NA mnie prawdziwe wrażenie zrobiła Carrie paradująca w szpilkach po paryskim bruku. Nasze chodniki są tak nierówne, że potykam się nawet biegając w balerinach.
OMG, i've tried this before because I broke a heal on accident. but to tell the truth your just walking on your tipi toes which gets very tiring after a while.
o matko! i pomyśleć, że wydają się takie stabilne, zapraszam do nas ;)
aaaaa straszna fota!!! i straszna przygoda, ja pewnie bym sie spalila ze wstydu eeeeee....
wiesz, chyba tez zapomnialam w jakim stanie sa polskie chodniki... londynskie mi nie straszne, ale bede uwazala na swoje Lity bo sa piekne i nie chce ich tak zalatwic :)
ps. chociaz nagminnie gubie buty, bedac w stanie... wiesz jakim :)
przejrzałam Twojego bloga i musze powiedziec, ze jest swietny! obserwuje ;)
tak piekne buty!! dobrze ze udalo sie naprawic ;)
nasze drogi i chodniki sa bezlitosne
Aż mnie coś autentycznie ścisnęło w środku jak to zobaczyłam. Strasznie drastyczne zdjęcie.
o nie myślałam że litów nic nie ruszy, na polskich chodnikach wywalić się można nawet w płaskich butach
Prześlij komentarz