niedziela, 4 września 2011

Trendy? Dziękuję postoję. A może jednak...

Zbliżający się w tempie ekspresowym nowy sezon zmusił mnie to przemyśleń na temat nadchodzących trendów. Nie będzie to bynajmniej przegląd tego, co należałoby włożyć na siebie za parę miesięcy aby wpisać się w grono przodujących blogerek. Chcę tutaj poruszyć problem nadmiernej eksploatacji tendencji modowych a nawet pojedynczych ubrań. Często bowiem zdarza się tak, że jakiś element garderoby staje się mantrą i powtarzany jest na wiele sposobów i w najróżniejszych konfiguracjach (przykład: szorty z motywem flagi amerykańskiej, pomarańczowe rurki). Jeżeli jakiś trend powtarzany jest aż do wyrzygania, staje się nieatrakcyjny i staram się go unikać. Z drugiej strony, dlaczego mam odmawiać sobie noszenia czegoś, co po prostu mi się podoba? Czy w czasach, kiedy każda z nas publikuje swoje wymyślne stylizacje (już nie stroje), nie ma już miejsca na indywidualizm i własny styl? Przecież prawdopodobieństwo, że któraś z tysięcy szafiarek podłapie jakiś ciekawy pomysł, jest ogromne. Później proces wdrażania odbywa się w tempie lawinowym i po paru tygodniach mamy oklepany trend, pozostaje tylko wszcząć dochodzenie, kto był pierwszy i opiewać prekursora pieśniami pochwalnymi. Być może dziś aby być modnym, trzeba być...niemodnym. Może to jest klucz do chwały? Jest jeszcze inna droga, znalezienie złotego środka, chadzanie własnymi ścieżkami, powoli, bez zbędnej napinki i ścigania się o prymat w posiadaniu must have'u sezonu. Dlaczego w ogóle wylewam z siebie ten bełkot? Otóż zauważyłam, że dziś już nie można po prostu ubrać się tak, jak ci się podoba. Musisz wszystko dokładnie przemyśleć, wziąć pod uwagę wiele czynników (czy ktoś przed tobą już to zrobił, ile elementów twojego stroju pokazujesz pierwszy raz, jaka jest ich cena, czy statystycznie rzecz biorąc spodoba się on gronu krytykantów), po obliczeniu których  możesz dać upust swojej kreatywności i wyjść do ludzi. Tak więc, wybierając swoją garderobę na następny sezon, unikaj jak ognia tego, co trendy, nie myśl jak masa i staraj się być ostrożna w swoich decyzjach, być może wygrasz na tej loterii. Możesz tez robić swoje i iść za głosem własnego wyczucia stylu, nie zważając na opinie innych, bawić się modą. Wybór należy do ciebie, cokolwiek zrobisz, zrobisz po swojemu i to jest wyznacznikiem właściwości owego wyboru.

8 komentarzy:

JustineK pisze...

Masz rację. Ja twierdzę, że trzeba robić swoje nie zważając czy coś już było, czy ktoś już w tym chodził i czy to modne. Jeśli wykreuję swój własny styl i będę w nim konsekwentna (jednocześnie bojąc się nowości) to zawsze będę czuć się dobrze w swojej skórze. A o to właśnie chodzi. Czuć się dobrze ubranym nie patrząc na to co uważają inni.

styledigger pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Anonimowy pisze...

Ja troche nie rozumiem stwierdzenia, że nie mozna ubrac sie jak sie chce "bo". A to ktos z pistoletem stoi nad glowa ze nie mozna? ;)
generalnie ja zwyklam byc obok trendow anizeli ich jakos szczegolnie unikac. Jesli mi sie cos podoba to to kupuje a fakt, ze 50 innych blogerek i setka ludzi na ulicy ma to samo sprawia, ze jest mi z tego tytulu.. wszystko bardzo jedno. Mozna byc modnym i kreatywnym. Jedyna bariera ktora nas przed tym chroni jestesmy my sami tak naprawde, nasze ograniczenia i nasze wyobrazenia na temat cudzych wyobrazen.

The fancy gal pisze...

Erill, do takiej konkluzji prowadzą moje rozmyślania.

Anonimowy pisze...

moja pierwsza wizyta w tym miejscu i na pewno nie ostatnia. genialny styl wypowiedzi. polska carrie bradshaw ;)


P.

The fancy gal pisze...

P. , nawet nie wiesz jaki to komplement. Chociaż oczywiście daleko mi do geniuszu. Dziękuje bardzo.

tattwa pisze...

to przeładowanie danym trendem to trochę złuda, w rzeczywistości na ulicy nie widziałam tego lata ani jednej dziewczyny w szortach z motywem flagi, w ogóle chyba nie widziałam na nikim takiego ciucha - blogerki to tylko kilkaset z kilku milionów dziewczyn w tym kraju. też miałam kilkakrotnie takie wrażenie, o jakim piszesz, ale potem zawsze docierało do mnie, że rzeczywistość blogów słabo przekłada się na ulicę.
a jeśli chodzi o styl ubierania - tak naprawdę nie wiem do końca, co jest modne w danym sezonie. ew. np. dotarło do mnie, że modny jest styl militarny, więc szukam rzeczy, które odpowiadają mojej wizji "militarnej". do tego dodaję to, że szukam ciuchów głównie przez internet, niezwykle rzadko chodzę do H&M i innych masowych sieciówek - i szczerze mówiąc, nie czuję się na ulicy jak klon.

trudno się dziwić, że na ulicy wszyscy wyglądają bardzo podobnie, skoro większość ubiera się korzystając ze schematu: H&M + Zara + Topshop... trudno się temu dziwić, skoro te ciuchy są bezczelną kopią ubrań z wybiegów, nie trzeba się silić na kreatywność ani pomysł - wystarczy wejść do H&M, złapać kilka rzeczy i ma się gwarancję, że wszystko jest modne i hot. rozumiem traktowanie tych ciuchów jako gładkiej bazy do czegoś unikatowego - ale naprawdę nie wiem co myśleć o "stylizacjach", w których wszystkie elementy stroju pochodzą z jednego sklepu (czyli H&M) - równie dobrze można wynieść manekina i sfotografować go. lubię unikatowe, niepowtarzalne rzeczy - a torba z H&M, nawet niesamowicie fajna, jest dla mnie jak noszenie mundurka.

The fancy gal pisze...

TAttwa, święta racja. Trzeba przyznać, że nasze podwórko modowe jest dość małe(chodzi mi o wybór sklepów- góra kilka sensowny). Żeby się wyróżnić trzeba ruszyć głową, szukać innych możliwości. Nie.każdy ma na to ochotę, czas i środki. Co do eksploatacji trendów, to często widzę komentarze typu "ktoś już to pokazał, ściągnięte z innej blogerki itp.. ludzie zapominają, że blogi to mały ułamek rzeczywistości, często przerysowany. Skoro wszystkie czerpie inspiracje z podobnych źródeł, będziemy się powtarzać. Moda nie zaczyna się i nie kończy na 10 stronach, to zjawisko globalne i cholernie zmienne. Ja nie neguje sieciowek, korzystam z paki jaką serwuje ale staram się nią nie zakrztusic. Zawsze pozostają przeróbki, lump albo sieć.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...